czwartek, 2 grudnia 2010

Zakupy i ja

Początek grudnia i początek świątecznego szaleństwa.

Postanowiłam, że w tym roku nie będę kupować prezentów na ostatnią chwilę i już pod koniec listopada zaczęłam rozglądać się za tym co kupić.
Robiąc zamówienie w jednym ze sklepów postanowiłam obdarować siebie z tej okazji kilkoma książkami. Zrezygnowałam jednak zupełnie z beletrystyki i co rusz dodając do mojego wirtualnego koszyka kolejne pozycje zapełniłam go książkami o DDA, radzeniu sobie z emocjami, asertywności itp. Wszystko było pięknie, jednak musiałam mój koszyk nieco opróżnić, bo suma na końcu listy zakupów zrobiła się dziwnie duża.

No i może dobrze, bo co mi trzy książki o asertywności, kiedy nad jedną będzę siedzieć kilka miesięcy, książka z ćwiczeniami do jogi, skoro od kilku tygodni nawet się nie mogę wybrać na zajęcia. Jak zaczynam buszować po sklepie i znajdować co raz to nowe cudowne przedmioty codziennego użytku, niezwykle potrzebne książki czy pięknię pachnące kosmetyki to ogarnia mnie jakieś podniecenie, wręcz ekstaza, ale gdy już to kupię czar pryska. Owszem używam tych rzeczy i wystrzegam się kupowania kolejnej rzeczy którą już w domu mam, ale ja mogłąbym tak bez końca wybierać, przebierać, oglądać.

Czy to już zakupoholizm?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz