poniedziałek, 29 listopada 2010

Królikoterapia

Kiedyś wydawało mi się, że ze zwierząt domowych tylko psy i koty rozumieją się z człowiekiem, że tylko one okazują radość, przywiązanie, zadowolenie.

Dwa lata temu w naszym domu zagościł mały, puchaty króliczek. Teraz to już dorodny krolik, w kolorze szaro-niebieskim, z białą pręgą na nosie.

Króliki są z natury nieufne, nie lubią być brane na ręce, długo przyzwyczajają się do nowego miejsca i nowych osób.Ale jeśli poświęcić im odpowiednio dużo uwagi, zaczynają się przyzywyczajać.
To piękne obserwować królika, który wybiega na środek pokoju gdy wchodzisz do domu, jak kładzie się obok ciebie, jak przymyka oczy gdy go głaszczesz.

Czujesz, że to zwierzątko odwdzięcza ci się za poświęconą mu uwagę, że okazuje ci swoją ufność, że dobrze się z tobą czuje.

:)

Prolog

Jakiś czas temu poczułam, że coś jest ze mną nie tak, coś mi ciąży, ale nie robiłam z tym nic.

Później poczułam, że ja już strasznie długo toczę walkę, ciężką i coraz trudniejszą. Ale z kim? Z samą sobą?

Jakiś czas temu poczułam, że zaczynam tę walkę przegrywać.
I że ta walka toczy się o moje życie, że jak przegram to sama je sobie odbiorę.

Potem była wizyta w poradni, psychiatra i leki.
Cały czas walczyłam żeby depresja nie odebrała mi życia.

W styczniu minie rok od tamtego momentu.
Przez ten czas kilka razy zmieniałam leki, przytyłam kilka kilo, ale też zaczęłam chodzić na jogę, więcej pomagam w domu, znów dbam o siebie, cieszę się drobnostkami jak wizyta u fryzjera.
Wiem, że to dopiero półmetek, ale tak strasznie się cieszę, że już nie czuję się tak jak wtedy.